Na początek warto zacząć od genezy. A zatem, słowo kicz pochodzi z języka niemieckiego (kitsch), i stanowi synonim tandetnego bohomazu.
Jednak nie jest to takie proste, żeby ustalić czym współcześnie właściwie jest kicz? Istnieje tyle odpowiedzi na to pytanie, ile osób zajmuje się tym zagadnieniem. Bywają tacy, którzy uważają, że kicz zrodził się jako wulgaryzacja romantycznej estetyki. Ale są też tacy, którzy są przekonani, że istniał on od zawsze. Upatrywano jego źródeł w systemach totalitarnych, w propagandzie, która w bardzo skuteczny sposób potrafiła podporządkować swoim celom sztukę, tym samym w skuteczny sposób osiągała swój zamierzony cel, manipulując odbiorcami.
We współczesnej rzeczywistości, która nas otacza, byłoby niezwykle trudno znaleźć obszar kultury wolny od kiczu. Nawet sfera tzw. sztuki „wysokiej”, która bardzo często uważana była za obszar wolny od kiczu, nie potrafi się bez niego obyć. Kicz posiadł wyobraźnię i gusta nie tylko odbiorców sztuki ale i twórców. I ta przypadłość dotyczy całej współczesnej kultury i rozpełzł się dosłownie wszędzie, w każdej sferze życia, bo zwykle jest łatwy, bezpieczny, przyjazny, śliczny i rozczulający a przede wszystkim wciąż jest na niego spore zapotrzebowanie.
Fot.: Jeleń na rykowisku, motyw malarski uważany za synonim kiczu (źródło: wikipedia)
Jednak mimo niezwykłej ekspansji kiczu, nadal wymyka się on jednoznacznym klasyfikacjom, próbom konkretnego zdefiniowania. Pojęcie kiczu może być rozumiane intencjonalnie, subiektywnie lub obiektywnie. Może być również postrzegany jako twór człowieka, ale i natury.
Spróbujmy zatem zastanowić się, jakie są cechy kiczu?
Z pewnością każdy z Was ma swoją osobistą definicję kiczu. Jednak moim zdaniem cechą leżącą u jego podstaw to fakt, iż jest pozbawiony oryginalności. Jest odtwórczy i oparty na powtórzeniach. Bardzo często w irytujący wręcz sposób, jest powierzchowny i pretensjonalny. Ale bywa też bardzo często sentymentalny, tani a wręcz jarmarczny. Jego cechą rozpoznawczą jest łatwość dostępu i treść oparta na na najprostszych stereotypach, która ludzi o większej wyobraźni, błyskotliwości umysłu i szybkich skojarzeń wręcz obraża swoim banalnym przekazem i brakiem oczekiwań intelektu odbiorcy dzieła.
W tym momencie, moim zdaniem warto się zastanowić skąd zatem wciąż rosnąca popularność kiczu. Czyżby dlatego, że jest tak łatwy w swojej treści? Bezpieczny z uwagi na rosnącą populację jego fanów, czyli co lubi większość to musi być sprawdzone? A może dlatego, że bardziej komfortowo jest płynąć z nurtem i nie walczyć z wiatrakami?
Odpowiedź wydaje się prosta. Kicz jest niezbędnym elementem sztuki jako systemu artystycznego. W wartościującej ocenie estetyki dzieła, kicz i sztuka wykluczają się, jednak jak się okazuje, są sobie wzajemnie potrzebne. Jesteśmy bowiem świadomi tego, że kicz jest swego rodzaju antysztuką. Jednak mimo to – szczególnie w przypadku kultury audiowizualnej – potrafi być jednocześnie jej twórczym bodźcem.
Milan Kundera twierdzi, że „Bez względu na to, jak bardzo nim gardzimy, kicz jest integralną częścią ludzkiej kondycji”, a niemiecki filozof Karsten Harries, zauważa, iż „Potrzeba kiczu pojawia się, gdy prawdziwe emocje stają się rzadkie, gdy pożądanie jest uśpione i wymaga sztucznej stymulacji”.
Wygląda więc na to, że słabość do kiczu mamy wrodzoną. Choćby właśnie po to, żeby pobudzać w nas emocje, jeśli wokół nas wszystko od nadmiaru nam zobojętniało. Jednak niewątpliwie warto przy tym pamiętać, że kicz jest pojęciem wieloznacznym. Używanym bardzo często intuicyjnie aczkolwiek zawsze w formie wartościującej na swój sposób. Można bowiem się spierać co do tego, czy dana rzecz, fotografia czy dzieło sztuki przynależą do sfery kiczu. Ale zauważmy, że za każdym razem kiedy używamy określenia „kicz”, wartościujemy negatywnie. Pojęcie to nie funkcjonuje jako określenie estetycznie pozytywne.
Fot.: Yasser Masood "Flocking Around The Centre Of Attention", licencja
Chociaż zdarza się, że nabiera on również wartości pozytywnej. Rzadko ale jednak bywa. Takim wyjątkowym przykładem traktowania kiczu z przymrużeniem oka jako swego rodzaju – zawsze świadomej – twórczej zabawy, jest z pewnością fotografia, którą tworzy Martin Parr (www.martinparrfoundation.org). Jest on prawdopodobnie najbardziej znanym brytyjskim fotografem i fotoreporterem, który w swoich fotografiach ze swoistym przymrużeniem oka i subtelnym humorem, bezlitośnie obnaża banał i ludzkie zachowania, które stały się ostatecznie częścią naszej codzienności. Jego ujęcia, charakteryzujące się mocno skontrastowanym i jaskrawym użyciem koloru i opowiadają historie złego gustu i zachowania angielskiej klasy średniej w latach 80. XX wieku. Co nie znaczy, że te codzienne nawyki, nie dotyczą również większości z nas.
Jednak takie świadome użycie kiczu w fotografii, nie zdarza się zbyt często. Natomiast coraz częściej można zaobserwować brak jakiejkolwiek świadomości twórcy. Jego słabość do powtórzeń i biernego naśladowania obcych stylów, a tym samym pokusa popularności, sprawia, że z wielką łatwością zarzuca poszukiwania własnej tożsamości twórcy i tym samym zawierza ślepo temu co bywa modne, chociaż niekoniecznie kompatybilne z jego wrażliwością. Tym samym bardzo skutecznie powiększa szeregi tzw. " fotografów pstrykaczy"
Wiadomym jest bowiem, że dzisiaj prawie każdy posiada aparat fotograficzny. A taki aparat oczekuje od swojego właściciela, aby nieustannie pstrykał i nieustannie wytwarzał redundantne obrazy. Ta swoistego rodzaju fotomania wiecznego pstrykania i powtarzania tego samego lub bardzo podobnego obrazu, powoduje w końcu, że pstrykający zaczyna się czuć bez aparatu jak ślepiec. Uzależnia się. Widzi świat jedynie przez aparat i tylko w kategoriach fotografowania. Nie widzi nic "ponad". Nie odczuwa. Traci zdolność uważności postrzegania. Konsekwencją tego może być nieustanny potok nieświadomie wytwarzanych kadrów. A kiedy zerkniemy w album takiego pstrykacza, nie odkryjemy w nim utrwalonych doznać czy wartości z przeżytych wydarzeń ale jedynie zapisy miejsc gdzie aparat przebywał i co tam robił.
Świadomy fotograf - dla odmiany - chce widzieć ciągle w nowy sposób. Chce nieustannie wytwarzać nowe sytuacje i snuć nowe opowieści. Tym samym, ma ogromne szanse na uniknięcie powtarzalności w swoich kadrach. A poprzez świadome i nieustanne poszukiwania, obca jest mu odtwórczość i naśladownictwo. Ufając swojej intuicji i płynąc pod prąd, ma więc ogromne szanse na znalezienie własnego stylu. I jednocześnie mniejsze ryzyko zahaczenia o kicz.
I chociaż obecnie kicz w sztuce jest nie tylko tolerowany czy akceptowany, ale i lubiany, nie należę do jego fanów. Chociaż staram się pamiętać o tym, że każdy odbiera go indywidualnie, wyznaczając granicę tolerancji dla tego zjawiska lub poddając się mu bezwolnie jako przyjemnej i łatwej rozrywce.
Bo jak pisze Milan Kundera:
„w chwili, gdy pojmiemy, że kicz jest kłamstwem, przestaje on być kiczem. Traci swą autorytatywną władzę i jest wzruszający, jak każda inna ludzka słabość. Bo przecież nikt z nas nie jest nadczłowiekiem i nie może się w pełni ustrzec kiczu. Choćbyśmy nie wiem jak nim pogardzali, kicz przynależy do ludzkiego losu. (…) Zanim zostaniemy zapomniani, przemieni się nas w kicz. Kicz jest stacją tranzytową między bytem a zapomnieniem”.
Poprzez piki “cookies” należy rozumieć dane informatyczne przechowywane w urządzeniach końcowych użytkowników, przeznaczone do korzystania ze stron internetowych. W szczególności są to pliki tekstowe, zawierające nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.
Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies przeznaczone są do korzystania ze stron serwisu. Operator wykorzystuje te pliki do:
możliwości logowania i utrzymywania sesji użytkownika na każdej kolejnej stronie serwisu
dopasowania zawartości strony internetowej do indywidualnych preferencji użytkownika, przede wszystkim pliki te rozpoznają jego urządzenie, aby zgodnie z jego preferencjami wyświetlić stronę,
do tworzenia anonimowych statystyk z wyłączeniem możliwości identyfikacji użytkownika.
W ramach serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookie: „sesyjne” (session cookie) oraz „stałe” (persistent cookies). Cookie „sesyjne” są plikami tymczasowymi, które przechowywane są na urządzeniu końcowym użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). „Stałe” pliki cookie przechowywane są w urządzeniu końcowym użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookie lub do czasu ich usunięcia przez użytkownika.
Pliki cookies wykorzystywane przez partnerów operatora strony internetowej, w tym w szczególności użytkowników strony internetowej, podlegają ich własnej polityce prywatności.
W trosce o bezpieczeństwo powierzonych nam danych opracowaliśmy wewnętrzne procedury i zalecenia, które mają zapobiec udostępnieniu danych osobom nieupoważnionym. Kontrolujemy ich wykonywanie i stale sprawdzamy ich zgodność z odpowiednimi aktami prawnymi - ustawą o ochronie danych osobowych, ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, a także wszelkiego rodzaju aktach wykonawczych i aktach prawa wspólnotowego.
Standardowo oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych domyślnie dopuszcza umieszczanie plików cookies na urządzeniu końcowym użytkownika. Ustawienia te mogą zostać zmienione przez użytkownika w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę “cookies” w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenia użytkownika.
Użytkownicy serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej). . Informacje jak zarządzać Plikami Cookies są dostępne w instrukcjach producentów przeglądarek Internet Explorer, Mozilla Firefox, Chrome, Opera, Safari.
Operator serwisu informuje, że zmiany ustawień w przeglądarce internetowej użytkownika mogą uniemożliwić poprawne działanie stron internetowych.